Czy warto zarejestrować się do spisu dawców szpiku kostnego?
Nie chcę opisywać zbyt wielu, jakże ciekawych informacji, ale dostępnych na oficjalnej stronie DKMS. Chciałabym się skupić na tym, dlaczego warto.
W dzisiejszym świecie mamy do czynienia z pewnym kontrastem. Ziemia, jako planeta, przegrzewa się, natomiast serca ludzi lodowacieją. Nadeszły czasy, w których potrzebujemy odwrotnej sytuacji. Musimy działać tak, by Ziemia- ochłodziła się, a nasze serca- rozgrzały. Oprócz koronawirusa, który aktualnie sieje spustoszenie niemal na całej kuli ziemskiej, aktualne są również inne choroby, jak na przykład białaczka. Wielu zdrowym temat może wydawać się nieciekawy, mało ważny… pamiętajmy, że do czasu. Nikt nie zna dnia, ani godziny. Każdy z nas może zachorować, ale też każdy z nas może pomóc.
Chciałabym zaznaczyć, że nie można oceniać tego, w jaki sposób ludzie pomagają. Jeśli ktoś to robi, bo taka jest jego natura to chwała mu za to. Jeśli osoba pomaga, bo chce, żeby o niej mówiono- nieistotne, ważne, że daje nadzieję innymi!
IFMSA to organizacja zrzeszająca studentów medycyny, a Marrow Hero to projekt, który nadzoruje. Ma on na celu poszerzanie świadomości społeczeństwa na temat nowotworów krwi oraz przeszczepów szpiku kostnego. Oddział IFMSA w Poznaniu również jest zaangażowany w akcję, a sama koordynatorka- Julia Dzierla z chęcią przybliży Wam ideę Marrow Hero.

Historia Mikołaja Zaworskiego
„Moja przygoda z DKMS rozpoczęła się w lutym 2013 roku podczas akcji organizowanej w jednej z okolicznych szkół. Za namową mamy, zarejestrowałem się w bazie z przekonaniem, że jeśli będzie taka potrzeba, to mój genetyczny bliźniak może na mnie liczyć.
Życie toczyło się dalej, Fundacja przypominała o sobie wysyłając broszury, ulotki czy życzenia świąteczne. Telefon milczał, ale dla mnie było to jednoznaczne, że osoba, której potencjalnie mogę pomóc jest zdrowa.
Po 3 latach od rejestracji w bazie DKMS, wracając z uczelni, otrzymałem e–mail z fundacji z prośbą o pilny kontakt, ponieważ zostałem wytypowany, jako potencjalny dawca komórek macierzystych. Zamurowało mnie. Tego co wtedy czułem nie da się opisać, radość, ekscytacja i szczęście były wszechobecne. Tym bardziej, że było to dzień po moich urodzinach – to chyba najlepszy prezent, jaki mogłem sobie wymarzyć. Bez zastanowienia ledwo wysiadając z tramwaju zadzwoniłem pod wskazany w wiadomości numer. Wielkie brawa dla przedstawiciela Fundacji, który ze mną rozmawiał za okazaną cierpliwość. Z mojej strony padało tylko jedno… kiedy i gdzie mam się stawić. Podczas rozmowy zostały zweryfikowane moje dane, pytano mnie czy jestem świadomy swojej decyzji, czy na pewno chcę– ależ oczywiście!
Otrzymałem kolejną wiadomość z dość szczegółową ankietą medyczną, oraz broszurą informacyjną pełną konkretnych informacji, jak przebiega proces typowania, metod pobrania, samego przeszczepu dla Biorcy czy spraw organizacyjnych. Ankietę odesłałem jeszcze tego samego dnia, odzew Fundacji był bardzo szybki. Kolejna rozmowa, podczas której zostałem poproszony o oddanie niewielkiej ilości krwi do badania. Umówiliśmy termin, miejsce. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Minęło kilka dni, kolejny telefon – wszystko w porządku, przechodzimy do kolejnego etapu. Czułem się wtedy jakbym zaliczył ważny egzamin. Ponownie pytano czy jestem świadomy swojej decyzji, gdyż rezygnacja może stanowić realne zagrożenie życia dla pacjenta. Nie przyjmowałem innego scenariusza – jestem gotowy.
Następnym krokiem było wykonanie szeregu badań- teczka z wynikami, które otrzymałem, jest dość spora. Całość odbywała się w przeogromnie sympatycznej atmosferze, specjaliści uśmiechali się, gratulowali. Wiele osób z rodziny, znajomych, przeżywali to razem ze mną, u niektórych pojawiały się łzy szczęścia, u innych radość i wielkie ożywienie.
Kolejny etap zaliczony, wszystko gra – czekamy na informację z kliniki Biorcy. Jest! Telefon, proponowane są 3 terminy, kiedy może mieć miejsce pobranie. Oczywiście wybieram ten najszybszy. Nie zliczę, który raz padały pytania czy jestem świadomy i czy chcę.. w ogóle nie przyjmowałem innej możliwości. Miejsce ustalaliśmy wcześniej. Akurat mogło to być w mieście w którym studiowałem, także nie było żadnych niepotrzebnych zawirowań z przemieszczaniem. W razie takiej konieczności DKMS bardzo pomaga wszystko zorganizować. Warto dodać, że Dawca nigdy nie jest w tej samej klinice co Biorca.
Na 4 dni przed pobraniem przyjmowałem lek w formie zastrzyku, który miał pobudzić mój organizm do produkcji komórek macierzystych. Poinformowano mnie, że mogę mieć objawy grypy, ból kości, katar. Pierwsze 3 dni przyjmowania przebiegały spokojnie, praktycznie nic nie czułem. W noc poprzedzającą pobranie pojawiły się zawroty głowy, potliwość, lekkie nudności. Trwało to raptem może 2 godziny co zakładam jest niczym w porównaniu do samopoczucia Biorcy.
Nadszedł dzień pobrania, 9 lutego 2017 (od pierwszej informacji, poprzez badania do umówienia daty pobrania w moim przypadku minęło około 2.5 miesiąca). Udałem się do Kliniki, wraz z narzeczoną – był to dla mnie ważny dzień, chciałem by ktoś ważny dla mnie mi towarzyszył. Sugerowano również by nie przychodzić samemu, żeby w razie gorszego samopoczucia, po całym procesie ktoś mógł pomóc w drodze do domu. Byliśmy trochę przed umówionym czasem, jednak całe stanowisko już na mnie czekało. Kolejne pytanie o świadomą decyzję, pobranie niewielkiej próbki krwi, szybkie badanie, zmierzenie temperatury, ciśnienia i po pół godziny machina ruszyła. Podłączony do separatora – „wirówki” , której zadaniem było oddzielenie komórek macierzystych od krwi. Wkłucia są w obie ręce. Krew jest pobierana z jednej ręki, trafia do separatora, a następnie jest wtłaczana z powrotem do organizmu poprzez wkłucie w drugiej ręcę. Sam proces jest praktycznie bezbolesny, odczucie jak przy wkłuciu podczas poboru krwi.
Personel, z którym miałem kontakt – przesympatyczny, cały czas czułem się jak najważniejsza osoba w Klinice, dosłownie „skakano” nade mną. Wszystko trwało około 4 godzin, które strasznie szybko minęły.
Po wszystkim otrzymałem grubą teczkę z wynikami, o której wspominałem wcześniej, wypis, książeczkę dawcy, szpitalny naprawdę dobry obiad. Z uśmiechem na twarzy, dobrym samopoczuciu po ogromnych podziękowaniach lekarza opuściłem klinikę. Jeszcze tego samego dnia Fundacja skontaktowała się ze mną telefonicznie. Podziękowała i zapytała czy chcę wiedzieć komu pomogłem, no jasne! Jednak prawo pozwala na bardzo szczątkowe informacje i jedyne czego się dowiedziałem, to że pomogłem mężczyźnie z Polski. Na dzień dzisiejszy wiem, że osoba ta jest zdrowa i wróciła do normalnego życia, ale o to chodziło, prawda?
Dziś po 3 latach od pobrania widząc reklamy, bilboardy itp. związane z DKMS zawsze się uśmiecham i wiem, że dołożyłem do tego swoją cegiełkę – spróbujcie sami rejestrując się w bazie.
Wielu znajomych pyta mnie czy zrobiłbym to jeszcze raz, odpowiedź jest prosta – oczywiście.”

Liczby przerażające do szpiku kości
Statystki są tak przerażające, że nie chciałoby się ich podawać. W Polsce, co godzinę, a na świecie, co 35 sekund osoba dowiaduje się, że ma białaczkę lub inny nowotwór krwi. Dla chorych jest szansa- przeszczepienie szpiku, jednak na ten moment tylko co piąty chory znajduje swojego Dawcę, dlatego tak ważne jest, by jak najwięcej osób się zarejestrowało.
Zarejestrować może się KAŻDY między 18 a 55 rokiem życia, ważący powyżej 50kg (nieposiadający nadwagi). Co najważniejsze, można to zrobić ONLINE (tu przykład pozytywnego aspektu postępu technologicznego).

Wahasz się?
Nadal nie jesteś przekonany, czy warto pomagać? Masz nurtujące Cię pytania? Napisz komentarz, czy wiadomość prywatną. Możesz również skorzystać z porad IFMSA Poznań lub skontaktować się bezpośrednio z DKMS.